Białostockie pole śmierci
W ogrodzie więzienia skrycie grzebano ofiary dwóch totalitaryzmów. Może być ich nawet więcej niż na warszawskiej Łączce.
Mordowali Niemcy, Sowieci i ubecy, a ciała ofiar, wśród nich dzieci i kobiet, zakopywali na terenie więzienia przy ulicy Kopernika w Białymstoku. „Rozstrzeliwali o godz. 13–14 w dzień. Jak do bramy pukał kapelan, to już wiadomo było, że będą rozstrzeliwać. Przychodził tylko na egzekucję. Pamiętam go, major, w tej czapce przedwojennej, około 50 lat. (...) Piwnica, gdzie rozstrzeliwali, była na prawo. Tam szczytowa ściana od [ulicy] Bema była oszalowana. Szalunek deskami był zrobiony na metr i zasypany ziemią. Ściana się nie szczerbiła, bo kule zostawały w piasku, piaskiem i trocinami zasypywali krew, trochę zmyli i było czysto" – wspominał w 2005 roku Leon Górczyński, który był strażnikiem białostockiego zakładu w latach komunistycznego terroru.
Doły pełne szczątków
Budynek jest stary, nieduży, ledwie trzypiętrowy. Stoi przy samej ulicy, a z boku otacza go mur z wieżami strażniczymi. Od centrum miasta można tam dojść w kilka, kilkanaście minut. – To solidny gmach, wybudowany w czasach carskich. Do niedawna w celach były jeszcze piece kaflowe. Na terenie więzienia stał też dom dla naczelnika i służby: dzisiaj to budynek administracyjny – opowiada mjr Wojciech Januszewski, rzecznik prasowy aresztu.
W sąsiedztwie stoją nowe bloki, są też działki pracownicze i charakterystyczne dla Podlasia niewielkie drewniane domki. Sielanka. Tymczasem to miejsce kryje jedną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta